czyli wizyta w Księstwie Łowickim.
W sobotę 26 września grupa laureatów klasyfikacji indywidualnej XXXVI Spartakiady Pracowników Grupy Azoty Zakładów Azotowych „Puławy” S.A. udała się z wizytą do Księstwa Łowickiego. Co to za twór owo księstwo? Wszyscy znamy słowa piosenki „Łowiczanka jestem, dana, dana, dana”, pijemy mleko łowickie, znamy koncentraty z Łowicza, ale księstwo? Ale o tym potem.
Początek podróży nieciekawy. Padał deszcz, raz mniejszy, raz większy a więc miny mieliśmy nieszczególne. Jedyną optymistką była Ciocia Krysia, która stwierdziła, że w trakcie naszych wycieczek zawsze jest pogoda i tradycji stanie się zadość. Rzeczywiście im bliżej Łowicza tym pogoda była lepsza i w Sochaczewie słońce nieśmiało wyjrzało zza chmur.
W Łowiczu najpierw wizyta na rynku, później obejrzeliśmy Bazylikę Katedralną, renesansowo- barokową świątynię będącą jednocześnie nekropolią 12 arcybiskupów gnieźnieńskich (od XV w prymasów polskich). Z katedry udajemy się do Muzeum mieszczącego się w budynku seminarium duchownego ufundowanego na przełomie XVII i XVIII wieku przez arcybiskupa Michała Radziejowskiego. Na początek odwiedzamy kaplicę św. Karola Boromeusza, jedyny oryginalny fragment dawnego seminarium misjonarskiego. Sklepienie kaplicy zdobią freski Michała Anioła Palloniego, przedstawiające sceny z życia Boromeusza. Następnie oglądamy wystawę obrazująca historię miasta i regionu oraz wspaniałe zbiory etnograficzne.
Czas płynie jednak nieubłaganie a w programie jeszcze kilka punktów, więc udajemy się do autokaru - guzik wyszło z odwiedzin w jedynym w Europie Muzeum Guzików. Szkoda, może następnym razem.
Jedziemy do Skansenu Wsi Łowickiej w Maurzycach, w którym zgromadzone są obiekty zabudowy wiejskiej dawnego Księstwa Łowickiego: budynki mieszkalne, zabudowania gospodarcze, kościół, wiatrak, kuźnia i wiele innych.
I znowu to księstwo. Już wyjaśniam. Otóż Księstwo Łowickie była to zwyczajowa nazwa kompleksu dóbr arcybiskupów gnieźnieńskich obejmujących 2 miasta (Łowicz i Skierniewice) oraz 116 wsi. W XV wieku dobra zostają wyłączone spod władzy królewskiej i nieformalnie nazwane księstwem, a mieszkańcy nazywani byli księżakami.
Dojeżdżając do skansenu oglądamy zabytkowy most na Słudwi, pierwszy na świecie drogowy most spawany, zaprojektowany przez prof. Stefana Bryłę pioniera spawalnictwa i konstrukcji spawanych.
Po obejrzeniu zabytkowych chałup i zagród oraz wizycie w karczmie (można było w niej spożyć regionalny napój Perła Chmielowa) jedziemy dalej do ... Soboty.
Tak to ta Sobota, o której stary Kiemlicz mówił że leży niedaleko Piątku. W Sobocie zwiedzamy kościół w stylu gotyku mazowieckiego wzniesiony przez kanonika Jana Sobockiego, zresztą właściciela Soboty. Ponadto zwiedziliśmy ciekawy neogotycki pałacyk z ośmioboczną wieżą zwany zameczkiem, związany z rodem Zawiszów.
Czasu coraz mniej (w Zajeździe Dukat stygnie kolacja), a jeszcze czeka nas wizyta u Pani Walewskiej w Walewicach (kto to była Pani Walewska nie potrzeba chyba wyjaśniać). Z braku czasu (kolacja stygnie) oglądamy pałac z zewnątrz. Gdyby ktoś miał wolne dwa tysiące może zamówić nocleg w apartamencie wyposażonym swego czasu na użytek cesarza Napoleona Bonaparte. Ze zrozumiałych względów nie skorzystaliśmy.
Nareszcie jesteśmy w Dukacie – kolacja, spotkanie integracyjne i spać.
Niedziela powitała nas słoneczkiem, no to w drogę. Pierwszy etap to wizyta w Muzeum Ludowym Rodziny Brzozowskich w Sromowie. Było co oglądać. W czterech pawilonach zgromadzono wspaniałą kolekcję wycinanek i pająków łowickich wykonanych przez Franciszkę i Wandę Brzozowskie. Ponadto kilka swego rodzaju ruchomych szopek, w których wyrzeźbione przez Juliana i Wojciecha figurki uczestniczą m.in. w procesji Bożego Ciała, weselu łowickim, wyścigu kolarskim, pracy na wsi. W innych pawilonach zgromadzono stare meble, zaprzęgi konne, m.in. bryczki, sanie, chłopskie wozy itp.
Jedziemy dalej, do Nieborowa zwiedzić pałac Radziwiłłów. Owszem niebrzydka chałupka, da się mieszkać. A tak na serio piękne wnętrza, bogate zbiory, było co oglądać.
Ostatni etap to Arkadia, ogród w stylu angielskim założony w XVIII wieku przez Helenę Radziwiłłową. Podobno Helena zakładając ogród w Arkadii konkurowała z Izabellą Czartoryską, która podobny ogród zakładała w Puławach. Obie panie, mówiąc kolokwialnie, zbytnio za sobą nie przepadały, ale Amor spłatał im figla, ponieważ syn Izabelli Konstanty ożenił się z córką Heleny Anielą.
I tak historia zatoczyła koło, wracamy do Puław.