czyli wyprawa w dolinę Nidy
Zgodnie z Regulaminem Spartakiady Pracowników Grupy Azoty Zakładów Azotowych Puławy S.A. uczestnicy spartakiady wybrali się na tradycyjną wycieczkę. Tym razem odwiedziliśmy województwo świętokrzyskie.
Pierwszym etapem były Kielce. Nie chodziło tu bynajmniej o zakup słynnych scyzoryków ale zwiedzeniu ciekawego rezerwatu geologicznego w środku miasta, czyli Kadzielni. Od XVIII wieku aż do połowy XX wieku w tym miejscu był czynny kamieniołom, w którym pozyskiwano skałę wapienną, a nawet w tzw. wapiennikach wypalano wapno. W 1962r. utworzono w części dawnego kamieniołomu rezerwat przyrody Kadzielnia. Nazwa pochodzi od rosnącego tu jałowca, który używany był do produkcji kadzidła. Istnieje też inna geneza nazwy jako, że w XVI wieku dzierżawcą tego terenu był kościelny kieleckiej kolegiaty, czyli jak wówczas nazywano tę funkcję kadzielnik.
Kolejnym obiektem było Wzgórze Zamkowe (a pogoda zaczęła się psuć!), na którym co prawda żadnego zamku nie ma ale Pałac Biskupów Krakowskich, który się tam mieści, zwany jest potocznie zamkiem. Ponadto zwiedziliśmy położoną na Wzgórzu Katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
Trochę „nawilżeni” – prognoza pogody niestety sprawdziła się, jedziemy do Chęcin.
Z daleka widać charakterystyczne trzy wieże na tle coraz pogodniejszego nieba. Zamek loko-wany na początku XIV wieku przez Władysława Łokietka a znacznie rozbudowany przez Kazimierza Wielkiego był m.in. rezydencją rodzin królewskich. Niestety po III rozbiorze Polski popadł w ruinę. W latach 2013 – 2014 przeszedł kompleksową rewitalizację, a więc było co i skąd oglądać (piękna panorama z widokiem na Tatry z wieży zamkowej). Dodatkowe atrakcje w zamku dolnym to możliwość przymiarki części uzbrojenia (można zrobić efektowne fotografie), fechtunek olbrzymimi dwuręcznymi mieczami (tu trzeba mieć krzepę), strzelanie z łuku i z hakownicy. W tej drugiej dyscyplinie wzięła udział jedna z uczestniczek naszej wycieczki – efekt był znakomity.
Trochę nam zeszło w Chęcinach, czas jechać do Jędrzejowa, gdzie kończymy pierwszy dzień naszej eskapady.
Pobyt w Jędrzejowie rozpoczynamy od wspaniałego zespołu klasztornego Archiopactwa Cy-stersów ufundowanego w 1140 roku. Jest to najstarsze opactwo cystersów w Polsce. Wspaniałe wnętrza i ciekawe podziemia oraz ojciec Bazyli opowiadający z wielką swadą o historii i czasach obecnych opactwa stworzyły przemiłą atmosferę.
Niestety atmosfera się znacznie pogorszyła gdy zajechaliśmy na nocleg do hotelu Lanckorona.
Ładna nazwa i widok zewnętrzny też niekiepski, ale w środku oczekiwała nas recepcjonistka, która ze wszelkich sił starała się pokazać jak nie należy przyjmować gości. Krótko mówiąc na samym wstępie zostaliśmy potraktowani prawie jak potencjalni przestępcy. Ale spuśćmy na to kuriozalne zachowanie zasłonę milczenia. Jak się później dowiedzieliśmy zachowanie tej pani jest powszechnie znane w okolicy, tylko dlaczego właściciele to tolerują? Przecież klientów to nie przysparza. W każdym razie więcej nocować tam nie będziemy.
Drugi dzień wycieczki rozpoczynamy od swego rodzaju podróży w czasie. W dobie Pendolino wyruszamy w podróż stuletnią (w bieżącym roku obchodzi jubileusz) kolejką wąskotorową, która powolutku toczyła się przez łąki, mostki i strugi uroczą doliną środkowej i dolnej Nidy. Po prawie dwóch godzinach i przebyciu 30 km dojeżdżamy do Pińczowa.
W Pińczowie zwiedzamy dawny zespół klasztorny oo. Paulinów. Jedną z ciekawostek dotyczących klasztoru jest to, że przez klika lat przeorem był ojciec Augustyn Kordecki, późniejszy słynny obrońca klasztoru jasnogórskiego.
Ponieważ program mamy raczej napięty, dalsze zwiedzanie Pińczowa odkładamy na inną okazję i wracamy do Jędrzejowa (naszym autokarem żeby było szybciej) aby zwiedzić słynne Muzeum Zegarów. Muzeum (obecnie państwowe) założone przez lekarza z Jędrzejowa Feliksa Przypkowskiego, który od 1895 roku gromadził zabytkowe zegary słoneczne, zostało znacząco rozbudowane przez jego syna Tadeusza Przypkowskiego. Co tu dużo o tym pisać, to trzeba zobaczyć.
Trochę nam zeszło, bo zwiedzaliśmy na dwie tury: jedna wnętrza, druga ekspozycję zewnętrzną i na odwrót. Teraz jeszcze lody i jedziemy do Jaskini „Raj”.
Jaskinia jest tak znanym obiektem, że już chyba wszystko zostało o niej napisane. Może za-znaczę tylko tyle, że jest to w sumie niewielka jaskinia (długość 240m) w porównaniu chociażby z Jaskinią Niedźwiedzią w Sudetach (długość korytarzy ponad 5 km), ale wyróżnia się wyjątkowo bogatą i dobrze zachowaną szatą naciekową.
Jaskinia była ostatnim punktem naszego programu, nie licząc obiadu, oczywiście w Zajeździe Raj. Koniec atrakcji, wracamy do codzienności.