Na pytanie o stolice Polski, większość odpowie jednym tchem: Gniezno, Poznań (chociaż z tym bywa różnie), Kraków, Warszawa. Tylko czy to na pewno wszystkie historyczne stolice naszego kraju? Otóż jest jeszcze jedna, o której praktycznie nikt nie pamięta, zapomniana stolica - Płock. Tak, tak, Płock był stolicą Polski za czasów panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego, od 1079 do 1138 roku. Dlaczego taki dziwny wstęp? O ile ktoś będzie miał ochotę poczytać dalej, sprawa się wyjaśni.
W dniach 18-20 maja Ognisko TKKF Chemik, mając na uwadze setną rocznicę odzyskania niepodległości, a także 55-lecie Ogniska, zorganizowało wycieczkę, której trasa została wybrana nieprzypadkowo. Uzdrowiskowy Ciechocinek, piernikowy (i nie tylko) Toruń, rycerski Golub- Dobrzyń i na koniec Płock – zapomniana stolica Polski, to kolejne etapy wyprawy.
Zaczęliśmy od Ciechocinka, miejsca gdzie przyszły Naczelnik Państwa przebywał dwukrotnie: po raz pierwszy „reperował” swoje nadwątlone zdrowie po powrocie z zesłania na Syberię w sierpniu 1893 roku, a druga Jego wizyta, w czerwcu 1932 roku, związana była ze spotkaniem z Prezydentem RP Ignacym Mościckim. Ciechocinek to przede wszystkim słynne tężnie (najdłuższa ma 1700 m), Park Zdrojowy i dywany kwiatowe, w tym piękny zegar kwiatowy, ale nie tylko. Co prawda czasu było niewiele, ale jeszcze obejrzeliśmy ciekawą architekturę, piękną fontannę i parę innych rzeczy. Czas nagli, jedziemy do Torunia.
Po przyjeździe wizyta w Browarze Staromiejskim „Jan Olbracht” na obiedzie z degustacją piwa piernikowego warzonego na miejscu. Następnie zwiedzanie, głównie pozostałości starych fortyfikacji, a z ciekawostek m.in. - pomnik Elżbiety Zawackiej, generała, słynnej „Zo”, jedynej kobiety, która znalazła się w elitarnej formacji „cichociemnych” czy Krzywa Wieża, podobną do tej w Pizie, odchylona od pionu o prawie półtora metra (ta w Pizie aż o około 5 m). Zaś po kolacji zrobiliśmy wypad na pokaz spektaklu z cyklu światło- dźwięk przy fontan-nie Cosmopolis.
Drugi dzień zaczęliśmy od wizyty w kościele Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II, wybudowanej przez redemptorystów ojca Rydzyka w 2016r. No cóż, świątynia co prawda przypomina chińską pagodę ale, jak się to mówi – cel uświęca środki. Dalsze zwiedzanie Torunia objęło Stare Miasto, m.in. Dom Kopernika (z zewnątrz, w środku był remont) no i oczywiście pomnik naszego astronoma. Jeżeli chodzi o pomniki to zobaczyliśmy jeszcze trzy bardzo ciekawe: pierwszy to fontanna z pomnikiem flisaka grającego na skrzypcach otoczonego wianuszkiem żab, co wiąże się z legendą jakoby flisak zapobiegł in-wazji ... żab, drugi to pomnik psa Filusia z parasolem i melonikiem w zębach. Ten z kolei wiąże się z bohaterem komiksów Zbigniewa Lengrena czyli z profesorem Filutkiem (jedynie najstarsi uczestnicy wycieczki wiedzą kto zacz), trzeci to brązowa figurka osiołka z taką dziwną blachą na grzbiecie. W XVII i XVIII wieku była to drewniana figura zakończona blachą, na której za karę sadzano delikwenta, dodatkowo obciążając mu nogi ciężarkami. Zabawne, co?
Dalej zobaczyliśmy mury obronne z bramą klasztorną, rynek Starego Miasta, piernikową Aleję Gwiazd i Planetarium. Zjedliśmy również wspaniałe lody w lodziarni Lenkiewicza a na koniec udaliśmy się do Muzeum Żywego Piernika, w którym nie dość, że poznaliśmy proces produkcji słynnych toruńskich pierników, to jeszcze każdy z uczestników mógł sobie piernika upiec. Oczywiście nie wyrabialiśmy ciasta, które musi leżakować 12 tygodni, ale chodziło tu o uformowanie swojego pierniczka w takiej specjalnej foremce. Uff! Sporo tego było, jak niektórzy mówili nogi mogły wejść w ... kark, ale noc była do wypoczynku.
Ostatni dzień to wizyta w słynnym zamku w Golubiu-Dobrzyniu. Dawny zamek krzyżacki, przebudowany na renesansowy pałac około 1623 roku. Przy samym wejściu wita nas olbrzy-mia armata, którą wysadził Kmicic pod Jasną Górą oraz cała plejada innych dział. Są to re-kwizyty pozostałe po kręceniu filmu „Potop”. Zamek, a właściwie pałac, atrakcyjnie prezen-tuje się zwłaszcza od strony skarpy. W środku oprócz historycznych murów i sal muzealnych znajdują sale wynajmowane na różne uroczystości, a to wesela, a to komunie itp. (w dniu w którym zwiedzaliśmy zamek też było kilka imprez, w tym co najmniej jedna komunia). Jest jeszcze restauracja i pokoje gościnne. Sale do zwiedzania są nieco ubogie w eksponaty, ale mniejsza z tym.
Z Golubia walimy do Płocka. Niestety w czasie drogi prześladuje nas pech. Najpierw objazd ze względu na budowę drogi, potem na trasie objazdowej drugi objazd ze względu na wypadek. W ten sposób dojechaliśmy do celu znacznie spóźnieni, tak że zwiedzanie Płocka było ogra-niczone, chociaż sympatyczna przewodniczka robiła co mogła. Obejrzeliśmy przepiękną pa-noramę Wisły ze Wzgórza Tumskiego i monumentalną katedrę, ale z zewnątrz (w katedrze akurat była komunia). Z zamku książąt mazowieckich, w którym miał siedzibę Władysław Herman, zostały tylko dwie wieże: zegarowa z barokową kopułą i szlachecka.
Żeby jeszcze było ciekawiej akurat w Płocku odbywał się triatlon i Stare Miasto było kom-pletnie zablokowane. Ponieważ ze względu na zawody oraz powszechnie odbywające się uroczystości komunijne, znalezienie miejsca na obiad graniczyło z cudem, organizatorzy odwołali się do organizacji zajmującej się cudami i w rezultacie obiad (bardzo smaczny) zjedliśmy w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Przy okazji dostaliśmy strawę duchową, czyli można było odwiedzić Sanktuarium Bożego Miłosierdzia z relikwiami Św. Faustyny Kowalskiej.
Po obiedzie chwila czasu wolnego i ... do domu.